TdZ („Test do zdarcia”) – Garmin Forerunner 610
Jest blog to i muszą być testy. Chciałbym jednak pisać o tym, o czym wiem i co sprawdziłem na własnej skórze w niezliczonej liczbie treningów, a nie „na szybcika”, po dwóch wyjściach na dwór. Stąd pomysł na tytuł TzD – Test do zdarcia.
Pierwszy w kolejce staje mój nieodłączny towarzysz każdego treningu – Garmin Forerunner 610. Dlaczego warto opisać i znać ten model? Z dwóch powodów. Po pierwsze jest on wciąż dostępny w sprzedaży i to za cenę 2/3 tego, co sam za niego zapłaciłem. Stanowi więc nadal ciekawą ofertę dla osoby rozglądającej się za zegarkiem z GPS. Po drugie filozofia działania całej serii Forerunner jest zbliżona. Być może masz na ręku któryś z zegarków z tej serii lub zastanawiasz się nad kupnem jednego z nich. Mam nadzieję, że uda mi się wiernie opisać najważniejsze funkcje biegowe Garmina i tym samym łatwiej będzie Ci zdecydować, które z nich są dla Ciebie ważne i za które warto dopłacić. Na przykład wybierając pomiędzy modelami 310, 610, 220 a 620.
Za trzy dni miną dwa lata, jak trenuję z „Gargamelem” 610. W serwisie Garmin Connect sprawdziłem, że odbył on ze mną ponad 350 jednostek treningowych. Mogę więc śmiało powiedzieć, że znam ten zegarek na wylot. Nie twierdzę, że wykorzystałem każdą istniejącą w nim opcję i funkcję, ale na pewno większość, jakich może potrzebować biegacz amator.
Wygląd i budowa
Garmin 610 jest duży. Nie można z tym dyskutować. Na męskiej ręce nie wygląda to jednak źle. Moim zdaniem wręcz przeciwnie, prezentuje się bardzo dobrze. Kształt zegarka jest okrągły, z płaską tarczą i minimalistycznymi detalami wokół: logo producenta i dwie ikonki, żeby wiadomo było gdzie kliknąć, by wywołać menu, a gdzie by się cofnąć, chodząc po tym menu. Zegarek jest jednak gruby, odstaje od ręki na półtora centymetra i trudno tego nie zauważyć. Wygląd jest ważny, skoro 610-tka ma też być zegarkiem na co dzień. Schowanie jej pod mankietem koszuli to wyzwanie. Ale spędzenie całego dnia czy nawet weekendu z zegarkiem, bo wieczorem mam trening, nie stanowi żadnego problemu. Również bardzo estetyczna jest tarcza cyfrowego zegara, gdy 610-tka jest uśpiona i pracuje jako zwykły zegarek. Dzień tygodnia i data mniejszymi literami na górze i dole, na środku godzina lekko „kwadratową” czcionką z sekundami odrobinę drobniejszymi i wyrównanymi do góry. Najnowsze Garminy pozwalają manipulować wyglądem tarczy zegarka, ale nigdy nie miałem takiej potrzeby. Jest ładnie i czytelnie zarazem.
Wróćmy do budowy. Konstrukcja mocowania paska powoduje, że sama bryła zegarka jest jeszcze większa, ale dobre wyprofilowanie daje możliwość ścisłego zapięcia zegarka nawet na chudziutkiej ręce. Mimo wszystko sztywność obudowy w pierwszych kilku centymetrach od koronki może być nie być odpowiednia dla każdego kształtu przedramienia. Sam pasek jest szeroki, ale miękki i wygodny. Zapina się go przy pomocy szerokich dziurek, dzięki czemu jest lżej i ręka się nie zapaca pod zegarkiem. Pasek jest wystarczająco długi, by w zimie zapiąć go na wierzchu kurtki. Na styk, ale jest to możliwe.
Sama budowa jest bardzo minimalistyczna. Okrągła tarcza z wyświetlaczem LCD pod płaską szybką. Nie wiem z czego jest zrobiona ta szybka, ale przez dwa lata nie udało mi się jej połamać ani nawet znacząco porysować. Trzeba naprawdę mocno ślipieć pod różnymi kontami, by się czegoś na jej powierzchni dopatrzeć. Dbam o sprzęty i elektronikę, ale zegarek bardzo często był ze mną całe dnie, a także tyrałem go po skałach Tatr… nie mogę powiedzieć, żeby miał ze mną łatwo, a jednak nie udało mi się zrobić mu krzywdy. Solidna bestia.
Po bokach zegarka umieszczono trzy guziki: start-stop oraz lap-reset z prawej, włączanie-podświetlenie z lewej. Wszystko rozmieszczone w taki sposób, że nie sposób się pomylić. Po kilku treningach ręka już machinalnie trafia w przycisk LAP, by odhaczyć okrążenie, nawet biegnąc „w pełnym gazie”. Skok przycisków jest znaczący, nie może być wątpliwości, czy udało się go skutecznie wcisnąć.
Garmin 610 jest wodoodporny, choć nie został stworzony do pływania. Wielokrotnie jednak byłem z nim pod prysznicem, w wannie, basenie i nigdy nic mu się nie stało. A już na pewno deszcz na treningu nie stanowi dla niego żadnego problemu.
GPS
Najważniejszą funkcją zegarka sportowego z GPS jest sam GPS. Służy on do pomiaru naszej pozycji, a także w czasie treningu do śledzenia dystansu, tempa i wysokości. Szybkość działania GPS (tak zwany czas łapania „fix-a”, pierwszego stabilnego pomiaru) i jego dokładność to dwie najważniejsze sprawy, na jakie użytkownik będzie zwracał uwagę. Po wyjściu z domu, zależnie od warunków atmosferycznych i okolicy (drzewa, bloki itp.), zegarek potwierdzi, że już wie, gdzie jest po mniej więcej minucie. Czasem zdarza się, że trzeba poczekać dłużej, czasem pomaga wyłączenie w menu GPS i włączenie ponownie. Jeśli jest zimo i czekanie aż zegarek się odnajdzie nie należy do przyjemności, warto odpalić zegarek wcześniej i położyć na parapecie i iść zakładać buty. Nawet jeśli sygnał zostanie utracony w windzie czy klatce schodowej, jego późniejsze odzyskanie będzie dużo szybsze. Sugeruję jednak nie ufać do końca zegarkowi i po tym, jak wyświetli komunikat „Satelity znalezione” poczekać jeszcze kilkanaście sekund. Inaczej możecie odnotować w swoim treningu przesunięcia śladu o parędziesiąt metrów przez kilkaset pierwszych metrów biegu. Również zanotowane tempo może znacząco odbiegać od rzeczywistości. Po chwili wszystko się unormuje i można rozpocząć trening.
To, na co wszyscy zwracają najbardziej uwagę, to dokładność pomiarów i odchylenia w śladzie zarejestrowanym przez GPS. Moim zdaniem w tym temacie 610-tka wypada bardzo dobrze. Sporo można przeczytać o szaleństwach najnowszych Garminów, na przykład Fenix 2. W moim modelu bardzo rzadko można się do czegoś przyczepić. Zdarzy się, że ślad odjedzie parędziesiąt metrów w stronę wysokich budynków, ale to mniej niż w jednym na dziesięć treningów. Nie ma mowy o „chodzeniu po wodzie” lub wylatywaniu pomiaru w kosmos, by zaraz wrócić i zaliczyć to jako sprint na 1km. Po prawej stronie możecie wejść na mój profil na Garmin Connect i obejrzeć treningi. Jest bardzo przyzwoicie.
Oczywiście pomiar dystansu na atestowanych biegach będzie odbiegał od rzeczywistości i należy się z tym pogodzić. Średnio na 10 km policzy 10,2, półmaraton wyliczy na 21,3-21,4 km, a maraton to 42,8 km. Moim zdaniem jest to błąd zaniedbywany i dość łatwy do skontrolowania. Jeśli chcecie na zawodach biec na tempo, jakie dyktuje zegarek, uwzględnijcie różnicę 2-3 sek na każdym kilometrze. Jednym słowem, biegnijcie szybciej niż dyktuje zegarek, bo meta jest dalej niż mu się wydaje.
610-tka umożliwia rejestrację treningu z dokładnością do 1 sekundy lub w trybie Smart. Ja używam trybu 1 sek dla ładniejszych wykresów. Czas pracy na baterii jest wówczas gorszy, ale to i tak nie jest zegarek do biegów ultra. 7 godzin z czujnikiem HR, 8 godzin po zoptymalizowaniu (bez HR, zapis Smart) to średnie wyniki, ale maraton każdy zdąży przebiec. Wyprawa w góry to już co innego i tu 610 może okazać się słaby. Odrobinę ratuje sprawę fakt, że zegarek można doładować z podróżnej baterii z wyjściem USB. Ciekawostką jest, że po podłączeniu zasilania ekran przełączy się na pasek postępu ładowania, żadne przyciski nie będą działały, ale jeśli był uruchomiony trening, to on dalej w tle leci i trasa zostanie poprawnie odrysowana przez cały ten czas.
Pasek HR
Kolejnym kluczowym parametrem, jaki zegarek z GPS może rejestrować, jest nasze tętno podczas treningu. Służy do tego pasek HR zakładany na klatkę piersiową. Wyposażony jest on w przekaźnik montowany z przodu na dwa klipsy oraz dwie elektrody przylegające do ciała. Dla poprawnych odczytów od samego początku treningu poleca się je zwilżyć wodą. Ja nigdy nie miałem problemu z wiarygodnością odczytów lub nagłymi skokami tętna na wykresach.
Mam natomiast dość powszechny problem z obcieraniem skóry na dolnej granicy paska. Przyzwyczaiłem się już do tego i na każdy trening obklejam newralgiczne miejsce plastrem. Tak samo jak sutki, by chronić je przed podrażnieniem przez koszulkę. Z tego co wiem, Garmin w kolejnych wersjach paska znanego jako HRM Premium, obecnego m.in. w zestawach z 610-tką czy 910-tką, rozwiązał ten problem lub raczej zminimalizował. Późniejszy model z trzema elektrodami ma być już lepszy. Być może jak kupicie zegarek dziś, dostaniecie pakiet z tym właśnie paskiem. O ile w ogóle zdecydujecie się na zestaw handlowy „HR”, bo można też kupić sam zegarek, bez paska tętna.
Wyświetlacz
Specyfikacja podaje, że liczy on 128 na 128 pikseli. Z tym że jest okrągły, więc w narożnikach już nic nie widać. Wyświetlacz jest czarno-biały, czarne liczby i napisy na białym tle. Podświetlenie jest niebieskawe w kolorze i jednolite pod całą powierzchnią, bardzo silne i bez możliwości ustawień jego mocy. Na ekranie można wyświetlić jedno, dwa, trzy lub cztery pola. Cztery dostępne ekrany można dowolnie konfigurować, a mnogość pól, jakie są do dyspozycji, zaspokoi większość potrzeb. Najważniejsze parametry to czas, dystans, tempo i tętno. I to w ujęciu całego treningu, obecnego okrążenia lub poprzedniego okrążenia. To ustawienie jest szczególnie przydatne przy treningu szybkościowym. Biegnąc interwał, nie masz czasu patrzeć na parametry biegu, ale już podczas schłodzenia możesz się przełączyć na przygotowany ekran, na którym wszystkie dane dotyczą okrążenia właśnie zakończonego.
Przewijanie ekranów odbywa się poprzez dotknięcie palcem. Puk w środek i mamy kolejne dane. Puknięcie bardziej z lewej krawędzi powoduje cofnięcie się na karuzeli ekranów. Rozwiązanie proste i wygodne. Jedyny jego problem, to gdy pada deszcz: chcesz przetrzeć szkiełko, bo spod kropel nic nie widać a tu bach! ekran przelatuje dalej i pokazuje już coś innego niż byś teraz chciał.
Jak już przy tym jesteśmy, krótki przewodnik po tym, jak mam ustawione ekrany. Najważniejszy jest pierwszy, wyświetlany przez 90% czasu. Na górze czas odcinka, po prawej tempo odcinka, po lewej tempo bieżące, na dole aktualne tętno. Zależnie od tego, czy dany trening opiera się na czasie, czy na dystansie, zmieniam pierwsze pole w te i we wte. Bardzo w tym pomaga skrót: dłuższe przytrzymanie palca na polu aktywuje menu jego zmiany. Wskakuję do Ulubionych, gdzie mam podstawowe pola i wybieram to, które mnie interesuje. Na zawodach zamiast pól dla odcinków (czas, tempo) wybieram pola dla całości treningu. W ten sposób, łapiąc międzyczasy przy kolejnych kilometrach, nadal kontroluję parametry z całego biegu.
Kolejne ekrany to tętno (średnie odcinka, bieżące, średnie całości), bieżący odcinek (czas, dystans, tempo średnie) i cały trening (znów czas, dystans i tempo średnie). Do tych zaglądam rzadko i tylko, gdy chcę sprawdzić coś konkretnego, czego chwilowo nie mam na ekranie głównym. I zaraz przełączam na ten pierwszy podstawowy.
Trening
Najważniejszą cechą Garmina poza mierzeniem czasu i dystansu jest pomoc w przeprowadzeniu treningu. Mamy tu do dyspozycji kilka możliwości:
Alerty
Najprostszy środek treningowy to Alert. Możemy otrzymać powiadomienie po przekroczeniu określonego dystansu, czasu lub tętna. Ja z tych opcji korzystam w dwóch przypadkach. Po pierwsze mam prawie zawsze ustawiony alert na 30 min. Zegarek dzwoni co każde 30 min, dzięki czemu kontroluję lepiej mijający czas treningu, a na zawodach planuję w ten sposób odżywianie. Po drugie stosuję alert tętna, gdy w planie mam bieg spokojny. Ustawiam jedną stałą wartość i po jej przekroczeniu wiem, żeby lekko odpuścić.
Początkujących może również zainteresować alert „Bieg/chód” pozwalający ustawić czas biegu i czas marszu, które będą po sobie następować bez przerwy przez cały trening.
Virtual Partner
Jest to rozwiązanie znane już z kultowego Garmina 305. Ustawiasz żądane tempo średnie i biegniesz tym jednostajnym tempem. Gdy biegniesz za szybko, zostaniesz o tym poinformowany. Gdy biegniesz za wolno i twój „wirtualny partner” zaczyna Cię wyprzedzać, również dostaniesz ostrzeżenie. Dodatkowo zegarek otrzyma kolejny ekran, na którym odczytasz ile sekund i metrów jesteś przed lub za partnerem. Dla wygody odczytu, gdy się spóźniasz, cały wyświetlacz będzie miał odwrócone kolory, białe liczby na czarnym tle. Tryb polecam tym, którzy mają problem z utrzymaniem równego tempa, a akurat mają takie zadanie na treningu. Informacja z zegarka pomoże na przykład nie odstartować zbyt szybko, by potem męczyć się na koniec.
Interwały
Bardzo prosty, ale skuteczny trening. Ustawiasz czas lub dystans odcinków szybkich, czas lub dystans odcinków wolnych, liczbę powtórzeń oraz to, czy trening ma być poprzedzony rozgrzewką i zakończony schłodzeniem. W ten sposób przygotowanie treningu typu 12 x 1 km z odpoczynkiem 2 minuty po każdym kilometrze trwa chwilę. Również w tym przypadku otrzymasz dodatkowy ekran, który będzie odliczał czas lub dystans, zależnie od ustawień odcinka (uwaga, odlicza „do tyłu” a nie jak zazwyczaj „do przodu”) oraz licznik powtórzeń, np. 2 z 12, 3 z 12 itd.
Jedyną wadą tego treningu jest to, że nie ma możliwości ustawienia docelowego tempa lub tętna dla odcinka szybkiego i wolnego. Kontrolę tego, co masz zadane musisz prowadzić sam w oparciu o dane na wyświetlaczu. Zegarek jedynie piknie na koniec fazy i powie, kiedy przejść do kolejnej.
Trening zaawansowany
Tą niedogodność może rozwiązać zaprogramowanie treningu zaawansowanego. Tu już lepiej sprawdzi się serwis Garmin Connect, choć 610 jest zdaje się ostatnim modelem Garmina, w którym takie programowanie można przeprowadzić również w zegarku. Jest to uciążliwe, ale możliwe.
Zaprogramować można dowolną sekwencję kroków, dla każdego z nich zdefiniować typ: otwarty (aż sami wciśniemy LAP), dystans lub czas. Następnie można zdefiniować cel: widełki tempa jakie chcemy utrzymać lub tętna. Wyjście poza te wartości będzie powodować alert zegarka. Na koniec możemy te segmenty treningu dowolnie powtarzać i zapętlać określając liczbę powtórzeń. Mówiąc krótko, nie spotkałem się jeszcze w swojej karierze biegowej z treningiem, którego nie udałoby się w te ramy Treningu zaawansowanego ująć.
W portalu Garmin Connect można też znaleźć plany treningowe, które są całymi zestawami treningów zaawansowanych. Treningi można również przypisywać z poziomu portalu do kalendarza. Wówczas po uruchomieniu zegarka on sam zaproponuje uruchomienia treningu na dzisiaj. Wystarczy się zgodzić i lecieć.
Virtual Racer
Jedna z nielicznych funkcji tego zegarka, o której wiem tylko teoretycznie. Nigdy nie miałem potrzeby i okoliczności by z niej skorzystać. Jak działa? Bierzecie dowolny swój wcześniejszy trening i ścigacie się ze swoim cieniem. Jeśli we wcześniejszym treningu przyspieszyliście na przykładowo 2 km, to również podczas kolejnego treningu dostaniecie ostrzeżenie, jeśli nie przyspieszycie i cień zacznie was wyprzedzać. Idea może fajna, ale jakoś nigdy nie znalazłem dla niej zastosowania. Pilnowanie okrążeń i tempa średniego zazwyczaj mi wystarcza, by wiedzieć, czy się poprawiam, czy nie. A na zawodach im mniej rozpraszaczy tym lepiej. Opaska z międzyczasami to rozwiązanie zawsze niezawodne.
Funkcje rowerowe
Garmin 610 nie ma ambicji bycia zegarkiem multi-sportowym. Nie ustawimy na nim treningu pod zawody TRI: pływanie, T1, rower, T2, bieg. Ale funkcje rowerowe odnajdziemy. Dzięki nim mamy przede wszystkim osobny zestaw ekranów i parametrów. Po pierwsze na rowerze wolimy widzieć wszystko w km/h, a nie min/km. Po drugie strefy tętna na rowerze, ze względu na specyfikę wysiłku, są inne. Garmin to wszystko uwzględnił. Dodatkowo poprzez ANT+ – ten sam protokół co służy komunikacji z HR i z footpodem – możemy zegarek sparować z czujnikiem kadencji i prędkości. To przede wszystkim odróżnia zegarek z funkcjami rowerowymi od takiego, gdzie bieg po fakcie możemy nazwać jazdą na rowerze, a przed treningiem wszystko musimy przestawiać pod rower.
Garmin Connect
Zegarek byłby niczym, gdyby nie możliwość śledzenia całej swojej sportowej przeszłości, przeglądania treningów, wyciągania statystyk. W przypadku Garmina wszystkie treningi trafiają na platformę Garmin Connect. Jest to jej kolejna odsłona, Garmin bardzo się stara, by serwis był nowoczesny i elegancko prezentował dane i zestawienia, ale różnie mu to wychodzi.
Pojedyncza strona ze szczegółami treningu jest czytelna i oferuje sporo informacji: mapka, osobne wykresy wszystkich zarejestrowanych parametrów. Obok, ale także poniżej, podsumowanie: czas, dystans, tempo, tętno, wzrost i spadek wysokości itd. W osobnej zakładce lista wszystkich złapanych międzyczasów (wszystko jedno, czy ręcznie czy z auto-lap), gdzie podobne statystyki możemy odnaleźć dla każdego z okrążeń.
W dużym skrócie możliwości podglądu treningu po jego zakończeniu i wgraniu do serwisu są dobre. Do oceny bardzo dobrej brakuje mi jednej kluczowej cechy: procentowego i czasowego zestawienia stref tętna: ile byłem w której strefie. Connect jedyne co pokazuje to tętno średnie. Z tego powodu cenię sobie tryb Premium w Endomondo. Tam widać to jak na dłoni: kolorowe słupki dla każdej ze stref – wyższy słupek – więcej czasu w danej strefie. Moim zdaniem to bardzo ułatwia ocenę treningu i porównanie go z innym podobnym. Skoro wyskoczyłem ponad próg przemian beztlenowych (5 strefa) chciałbym wiedzieć, kiedy (to mogę odczytać z wykresu przesuwając nad nim kursor), ale i ile minut pracowałem na zakwaszeniu.
Z nowości w GC, o których warto wspomnieć, wymieniłbym śledzenie sprzętu, np. butów czy rowerów. Dzięki temu na głównym pulpicie portalu możemy na bieżąco śledzić, ile już wybiegaliśmy w danych butach. Wystarczy dodać kolejny panel i wybrać, które buty chcemy widzieć.
Za największą wadę Garmina 610 należy uznać sposób komunikacji z komputerem w celu wgrania treningów i ściągnięcia historii. Chętnie poznałbym tego, kto wymyślił, że protokół ANT+ (ten sam, co do komunikacji z paskiem HR czy czujnikiem rowerowym) nadaje się do tego celu. Trwa to niemiłosiernie długo, na pewno nieproporcjonalnie do tego, ile plik z treningiem waży, ok. 100KB dla godzinnego biegu. Niestety również kolejne zmiany Garmin Connect i aplikacji instalowanej na komputerze (wcześniej Ant Agent, obecnie Garmin Express) wprowadza zamęt i powoduje, że nie wszystkim i zawsze działa to od pierwszego razu. Scenariusz idealny: kładę zegarek przy włączonym komputerze i zanim wrócę spod prysznica mogę już oglądać statystyki, działa średnio cztery na pięć razy. Piąty raz wymaga ponownego włożenia do portu USB adaptera ANT+, restartu Garmin Express lub odprawienia innych czarów. Jako informatyk z dyplomem tracę cierpliwość. Jednak co kabel, to kabel. Tu nic nie pomoże, w Garminie 610 są tylko dwa piny służące do ładowania, dane nimi nie popłyną. Pomimo tego, że w zestawie jest ładowarka z wyjściem USB i kabel do ładowania może podpiąć pod komputer, by zegarek doładować.
Podsumowanie
Garmin 610 to solidny wół treningowy, który na pewno pomoże biegaczowi osiągać swoje cele i monitorować każdy trening i postępy. Jeśli masz więc ambicje, by biegać z planem, precyzyjnie pilnować jednostek treningowych o różnej konstrukcji, interwały, biegi ciągłe, podbiegi, Garmin 610 spełni swoje zadanie. A na pewno będzie wygodniejszy niż tak popularne bieganie z telefonem i uruchomioną jedną z aplikacji typu Endomondo. Sam fakt, że masz go zawsze przed oczami, z łatwym dostępem do wielu danych bardzo ułatwia bieg. Dodaj do tego funkcje zaawansowane, które podpowiedzą Ci, kiedy przyspieszyć a kiedy zwolnić i masz narzędzie biegacza kompletne. Fakt, że nie jest to sprzęt tani, ale bez przesady można powiedzieć, że to inwestycja na lata. W moim przypadku już dwa. Sam niedługo będę zmieniał zegarek, ale tylko z jednego powodu: czasu pracy na baterii. Gdyby nie to, że biorę się za biegi przekraczające 6 godzin, nie potrzebowałbym 610-tki zmieniać.
Jeśli więc tak jak ja jesteś wkręcony w bieganie, czasem wsiadasz na rower, ale nie w głowie ci zawody „Tri”, to Garmin 610 spełni Twoje oczekiwania. Jasne, trzeba być świadomym wad i ograniczeń, ale to nadal bardzo dobry wybór dla biegaczy uważających na budżet.